Skoro przedstawiłem już swoją listę najlepszych filmów półrocza, czas zaprezentować pozycje, które nie spełniły oczekiwań, nużyły albo wręcz prezentowały wyjątkowo niski poziom. Na szczęście minione półrocze przeszło bez większych porażek, jednak mimo wszystko znalazło się kilka perełek, których lepiej unikać, tak więc zapraszam do lektury. Przypominam tylko, że pod uwagę brane są tytuły, które miały oficjalną polską premierę w okresie między 1 stycznia a 30 czerwca lub które w tym czasie zostały opublikowane w serwisach streamingowych pod warunkiem, że wcześniej nie były dystrybuowane w polskich kinach. Niniejszych ranking ułożony został wg subiektywnych odczuć i stanowi bardziej pretekst do dyskusji lub ostrzeżenie przed seansem. Jeżeli jakaś produkcja nie znalazła się w zestawieniu, to albo nie była na tyle zła, by o niej wspominać lub celowo jej nie widziałem ( 🙂 ).

10. TOMB RAIDER

Reż. Roar Uthaug

O problemach z adaptacjami gier wiadomo nie od dziś i chociaż wydawało się, że reboot przygód Lary Croft miał szansę na przełamanie złej passy (zwłaszcza ze względu na obecność Alicii Vikander na ekranie), to twórcom niestety po raz kolejny wyszedł w najlepszym przypadku pełnometrażowy gameplay, tyle że pozbawiony komentarzy gracza. Ale na szczęście film jako tako broni się w roli średniego kina przygodowego, a już na pewno można zaliczyć tę pozycję jako kolejny drobny krok do przodu w kwestii przenoszenia gier na duże ekrany, Kto wie, może w ciągu paru lat te kroki doprowadzą nas do pierwszej, prawdziwie udanej ekranizacji

.

9. CZWARTA WŁADZA (THE POST)

Reż. Steven Spielberg

Miało być rasowe kino dziennikarskie, a niestety wyszło dzieło z problemami w tempie narracji. Spielbergowi nie udało się stworzyć w swoim filmie postaci, którym kibicujemy w walce o wolność pracy, za to otrzymaliśmy Meryl Streep w roli Meryl Streep i Toma Hanksa wykonującego jakąś pracę, której twórcy nie przedstawili widzowi w intrygujący sposób. Niezbyt udana „kopia” „Spotlight”.

8. PRAWDZIWA HISTORIA (D’APRÈS UNE HISTORIE VRAIE)

Reż. Roman Polański

Kariera Romana Polańskiego obfituje w tytuły wielkie lub przyzwoite, między którymi pojawia się od czasu do czasu jakaś niedoróbka. Tym razem padło na thriller, który ma dosyć dobry początek, ale później reżyser jakby sam zagubił się w układanej przez siebie intrydze i zapomniał przerwać swoją w pracę tam, gdzie przestała ona być ciekawa. Film trwa zbyt długo jak na zaoferowane przez twórców nijakie rozwiązanie sprawy.

7. CZAS MROKU (DARKEST HOUR)

Reż. Joe Wright

Choć Gary Oldman doczekał się dzięki temu tytułowi swojego pierwszego Oscara za rolę, to nie jest to mimo wszystko pozycja, która dumnie prezentuje się w jego filmowym CV. Poza ciekawymi zdjęciami brakuje tu ciężaru opowiadanej historii, która mogła doskonale uzupełnić „Dunkierkę” Christophera Nolana, a przedstawiona w obrazie scena w metrze słynie już z największego stężenia patosu na metr kwadratowy i zakrawa o autoparodię.

6. KATYŃ. OSTATNI ŚWIADEK (THE LAST WITNESS

Reż. Piotr Szkopiak

Ten film wcale nie byłby taki zły, gdyby nie dwa elementy, które niestety dość mocno przeszkodziły w jego odbiorze. Przede wszystkim wątek romansowy trwa za długo, nie jest w stanie nikogo wzruszyć i sprawia, że po zakończeniu sceny z nim widz odlicza niechętnie minuty do jego ponownego wystąpienia zamiast oglądać w spokoju obraz. Jednak ten wątek mógłby być do przyjęcia, gdyby nie obecność na ekranie Talulah Riley, która poziomem swojej gry zszokowała nawet ekranowego partnera. W każdym razie gdyby wyciąć te niezręczne sceny, film zapewne nie pojawiłby się w zestawieniu. A tak niestety muszę o nim wspomnieć ten drugi raz.

5. WSZYSTKIE PIENIĄDZE ŚWIATA (ALL THE MONEY IN THE WORLD)

Reż. Ridley Scott

Ridley Scott stworzył swego rodzaju wyjątkowe dzieło. W filmie o dosyć poważnej tonacji umieścił wybitnie kreskówkowego i przejaskrawionego złoczyńcę, zajmującą dużą część obrazu, graną przez Marka Wahlberga postać, która absolutnie nie ma nic do powiedzenia oraz niezbyt ciekawą intrygę. Tak naprawdę to wszystko, co można powiedzieć o tym filmie. Nic wybitnie złego, nic wybitnie dobrego, ot zwykła średnia półka bez charakteru.

Zanim przejdę do kolejnych punktów, wtrącę się na chwilę z małą dygresją. Jak widać minione pół roku obfitowało w niezbyt udane thrillery, jednak nie mogę powiedzieć, że były to wyjątkowo złe filmy. Tak naprawdę można poprzednie pozycje całkowicie losowo pozamieniać miejscami i zbyt dużej różnicy by to nie dało. W każdym razie do tej pory nie wymieniłem obrazu, którego seans bym odradzał. Teraz warto zapiąć pasy, bowiem prawdziwe filmowe zło właśnie nadchodzi.

4. ORBITER 9 (ÓRBITA 9)

Reż. Hatem Khraiche

Jak bym miał wskazać jeden film, który w ostatnim czasie oszukał mnie co do oczekiwań, to właśnie byłaby to ta pozycja. Po naprawdę ciekawym wstępie poziom spadł w katastrofalnie szybkim tempie, uknuty spisek kończy się nagle bez rozwiązania, a zakończenie (biorąc pod uwagę stawkę, jaką poruszano w trakcie fabuły) jest wręcz szkodliwe, a już na pewno wyjątkowo głupie i zrobione na zasadzie „jakoś to będzie”. Szkoda, że twórcy byli zbyt ślepi, żeby zauważyć, jaki fajny materiał mieli na początku pracy.

3. RAMPAGE; DZIKA FURIA (RAMPAGE)

Reż. Brad Peyton

Dwayne Johnson, ulubieniec rzeszy fanów, musi tym razem zmierzyć się nie tylko z gigantycznymi zmutowanymi zwierzętami zagrażającymi wielu ludziom, ale również z klejoną na ślinę historią oraz z gigantyczną złą korporacją złożoną z około dziesięciu osób. Film broni się kilkoma scenami z świetnym klimatem (zwłaszcza polowanie na wilka), ale poza tym podczas seansu trzeba pogodzić się z ułożonym przez diabelny zarząd wyjątkowo nieprzemyślanym planem oraz sztampą, której nawet urok The Rocka nie jest w stanie przysłonić.

2. PACIFIC RIM: REBELIA (PACIFIC RIM: UPRISING)

Reż. Steven S. DeKnight

Choć na początku film miał jakieś zaczątki własnej tożsamości, to po paru minutach „na szczęście” wszystko wróciło do porządku, by zaprezentować: sztampową historię, słabą intrygę, nieciekawych bohaterów, nieprowadzące donikąd wątki, niezbyt dobre efekty specjalne oraz wyniesione do granic absurdu (nawet jak na standardy tego typu kina) rozwiązania zaistniałych problemów. Ani to ciekawe, ani zabawne. Guillermo del Toro płakał jak widział, pocieszony jedynie statuetką za „Kształt Wody”.

1. Taxi 5

Reż. Franck Gastambide

Jeżeli jacyś fani serii o słynnej marsylskiej taksówce jeszcze nie zapoznali się z powrotem po latach, to dam dobrą radę: uznajcie że żaden powrót nie miał miejsca. Naprawdę, nie róbcie sobie tego. Poziom humoru niebezpiecznie zbliża się do tego, który znamy z polskich komedii romantycznych ( i to tych gorszych z gorszych), taksówki na ekranie jak na lekarstwo, a jedyną postacią powiązaną w jakikolwiek sposób z poprzednimi częściami jest ograbiony ze swego uroku komisarz Gibert, który niestety nie śmieszy, a wzbudza politowanie. Obraza zarówno dla fanów jak i dla niedzielnych widzów nieświadomych nadchodzącego kataklizmu.