W „Anihilacji” Alexa Garlanda, opartej na powieści Jeffa VanderMeera, ciężko nie znaleźć podobieństw do „Stalkera” Andrieja Tarkowskiego. W obu filmach na Ziemię spada meteoryt, wokół którego powstaje swego rodzaju „zona”. W obu filmach “zona” jest strzeżona i badana przez wojsko. Ponadto w obu “zonach” dzieją się niezwykłe rzeczy. W filmie Tarkowskiego wewnątrz zony można było zmaterializować wewnętrzne życzenie, natomiast zona w obrazie Garlanda, zwana Iskrzeniem, manipuluje czasem, falami elektromagnetycznymi a nawet materiałem genetycznym. Iskrzenie w odróżnieniu od zony również powiększa swój zasięg. Nikt ni wie, co dzieje się w jej wnętrzu, ponieważ nikt jeszcze nie powrócił z niej żywy.

Grana przez Natalie Portman Lena pracuje na co dzień jako biolożka na Uniwersytecie Hopkinsa. Bohaterka jest pogodzona z myślą, że jej mąż najprawdopodobniej zginął w czasie wykonywania tajemniczej misji. Tymczasem pewnego popołudnia niespodziewanie wraca do domu, jednak początkowa radość mija jednak z chwilą, w której  zaczyna nagle cierpieć na tajemniczą chorobę. To wydarzenie sprawia, że Lena trafia do wojskowej jednostki umieszczonej tuż przy Iskrzeniu oraz wpływa w konsekwencji na to, że postanawia dołączyć do wyruszającej właśnie do jej wnętrza ekipy.

Film od strony scenograficznej potrafi zachwycić. Inność świata zdominowanego przez istoty stanowiące połączenie np. krokodyla i rekina jest hipnotyzująca. Ponadto wnętrze Iskrzenia wraz ze zbliżaniem się do centrum z barwnego zmienia się stylistycznie w wizje rodem z obrazów Beksińskiego. Niestety efekty specjalne wypadają blado, z ekranu bije sztuczność, uniemożliwiająca pełne wczucie się w atmosferę Iskrzenia.

© Paramount Pictures

Jeżeli chodzi o scenariusz, to odczucia mam dość ambiwalentne. Pochwalić należy umiejętność stopniowania klimatu, który z każdą sceną staje się coraz gęstszy, otoczenie brutalniejsze a odpowiedzi coraz mniej wyjaśniają. Formuła ta sprawdza się przez większość czasu, natomiast pod koniec fabuła zdaje się gubić we własnym labiryncie. Nie chcę w żadnym wypadku postulować, że należy wyjaśniać widzowi wszystko, jednak w tym przypadku zakończenie wprowadza naraz zbyt dużo niejasnych elementów, by móc cokolwiek zrozumieć bez poszukiwania odpowiedzi na forach. Przedstawiona wizja wpada w pułapkę przeintelektualizowania i gonienia głębi za wszelką cenę.

Nie mam zastrzeżeń co do gry aktorskiej, zarówno Natalie Portman jak i Jennifer Jason Leigh wyróżniają się na ekranie, natomiast żałuję, że nie nadano pozostałym członkom ekipy głębszych cech charakteru. Choć z zainteresowaniem śledzi się losy ekspedycji, to szkoda, że znów powtarza się szablony w stylu “ta przebojowa”, “ta nieśmiała” itd. Szkoda, ponieważ przy lepszym nakreśleniu postaci cała ekipa stanowiłaby najjaśniejszy punkt filmu.

Anihilacja ma swoje wady i nie dorównuje wybitnemu debiutowi Garlanda. Mimo wszystko jest to historia, która przynajmniej przez większość czasu trzyma w napięciu, szokuje i czaruje kreatywnością, aż do końcówki oferującej jedynie ból głowy. Szkoda tylko, że potencjał nowej „zony” nie został w pełni wykorzystany.

7/10