Kino grozy w ostatnich latach rozpieszcza nie tylko fanów gatunku, ale również widzów oczekujących niecodziennych wrażeń. W ostatnich latach przybyło twórców, którzy nie obawiają się eksperymentów z gatunkiem lub wykorzystujących jego ramy do opowiedzenia czegoś więcej. Robert Eggers swoim debiutanckim filmem „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” zdobył uznanie krytyków oraz był przedmiotem dyskusji w kręgach kinomańskich, jednak od tamtej pory dość długo kazał czekać na swój nowy film, karmiąc przy tym oczekiwania.

© A24 Films

I wbrew obawom „The Lighthouse” jest filmem, na który warto było czekać, choć z pewnością nie jest dla każdego widza. Jest to spowodowane nie tyle treścią i brutalnością, co samą formą jego wykonania. Pierwszym elementem, który rzuca się w oczy, jest nagranie całości w formacie  zbliżonym do 4:3, znanym choćby ze starych kineskopowych telewizorów. Film ten na pełnowymiarowym kinowym ekranie, w dużej części zapełnionym czarnym polem, daje niecodzienne wrażenia niesamowicie pasujące do wydźwięku filmu. „The Lighthouse” jest bowiem filmem ilustrującym drogę do szaleństwa na oddalonej samotnej wyspie, a ciasne ramy obrazu dodatkowo potęgują poczucie klaustrofobii, wyobcowania i obcości.

© A24 Films

„The Lighthouse” to film, który w głównej mierze powinien spodobać się fanom twórczości Lovecrafta, ponieważ Eggers garściami bierze motywy z jego powieści. Sama ponura mglista sceneria odizolowanej wyspy bardzo pasuje do tworzonego przez tego pisarza klimatu powieści, a oprócz tego jest tu jeszcze motyw złowieszczej przyrody. Eggers nie daje jednak odpowiedzi na pytanie, czy przedstawione wizje są jedynie wymysłem obłąkanych umysłów filmowych postaci, czy też może jest w nich jakieś ziarno prawdy, pozostawiając przy tym szerokie pole do interpretacji wydarzeń.

Film ten jest w swej kameralności wielkim teatrem dwóch aktorów, Willema Dafoe i Roberta Pattinsona. Konflikt między wykreowanymi przez nich postaciami pozornie toczy się tylko wokół dostępu do światła latarni. W rzeczywistości rozgrywany jest on na conajmniej kilku płaszczyznach. Pomijając najbardziej oczywisty, pokoleniowy, można doszukać się również elementów prometejskich, ponieważ mitologia grecka zdaje się być drugim po Lovecrafcie źródłem inspiracji dla twórców. 

© A24 Films

Tak szeroka gama była możliwa nie tylko dzięki samej konstrukcji fabuły, ale też doskonałej grze aktorskiej. Willem Dafoe potwierdza swój kunszt, natomiast Pattinson wreszcie po kilku latach usunięcia się w cień niezbyt głośnych produkcji wykorzystał swą szansę na odcięcie się od niesławnej kreacji ze „Zmierzchu”, udowadniając że jest w nim jeszcze potężny potencjał. Choć „The Lighthouse” w swej mglistej ponurości i klaustrofobicznych ujęciach z pewnością nie trafi w gusta wielu widzów, to wszyscy miłośnicy kina, a zwłaszcza ci lubujący się w niecodziennej kinematografii, powinni udać się na seans choćby po to, by przekonać się osobiście, jakim filmem jest najnowsze dzieło Eggersa. Ja swojego seansu nie żałuję i zapewne jeszcze spróbuję powrócić do samotnej wyspy, by odkryć, co jeszcze się na niej kryje. 

9/10 oraz Jeansowa Kurtka Uznania

Tytuł Oryginalny: The Lighthouse

Reżyseria: Robert Eggers

Rok Produkcji: 2019