„Szybkie Recenzje” to nowy cykl, który- mam nadzieję- pozwoli urozmaicić gatunkowo wpisy na blogu oraz pozwoli Wam- w skrócie- przedstawić, co warto odkryć, a czego lepiej unikać. W pierwszym wydaniu przedstawię kilka filmów, które wyszły w okresie świąteczno-noworocznym.

DWÓCH PAPIEŻY (THE TWO POPES)

Reż: Fernando Meirelles
© Netflix

Fernando Meirelles- twórca świetnego „Miasta Boga”, ukazuje wymianę zdań między papieżem Benedyktem XVI a kardynałem Bergoglio (czyli papieżem Franciszkiem) nie tylko jako konflikt między różnymi spojrzeniami na rozwój kościoła katolickiego, ale też zmagania się z własnymi demonami. Meirelles stawia postaciom ogromne wyzwania, ponieważ nie tylko muszą zmierzyć się ze wzajemnym zrozumieniem, ale także na próbę zostaje wystawione niejako wzajemne przebaczenie. Doskonała gra aktorska Anthony’ego Hopkinsa oraz Jonathana Pryce’a to jeden z najlepszych popisów aktorskich minionego roku, przenoszący film do wysokiej klasy, jednakże twórcy popełnili jeden błąd. Mianowicie nadali filmowi reporterskiego charakteru, który wprowadza niestety więcej zamętu niż pomaga fabule. Mimo to jest to warta uwagi produkcja, która w krótkim okresie zdobyła rzeszę fanów.

8/10

ZGUBIŁAM SWOJE CIAŁO (J’AI PERDU MON CORPS)

Reż: Jérémy Clapin
© Xilam

Klasyczny przykład na to, jak czasami nie warto silić się na eksperymenty. Fabuła opowiada o odciętej dłoni pewnego chłopca imieniem Naoufel, która przemierza ulice, by powrócić do swojego właściciela. W trakcie tej wędrówki odkrywamy wspomnienia chłopca, który w życiu przeszedł sporo. Obyczajowa strona fabuły jest wyśmienita, twórcy doskonale przedstawili stronę emocjonalną, a muzyka dodaje klimatu młodzieńczej nostalgii. Jedyne co nie pasuje w tym wszystkim, to… sama dłoń. Jest to ogromny paradoks, ponieważ teoretycznie to dzięki jej wspomnieniom możemy poznać postać Naoufela i to ona jest główną postacią. Jednakże twórcy przedstawili jej wątek w sposób mało angażujący oraz nie pasujacy do wymowy  fabuły. Nie mam wątpliwości, że gdyby odrzucić całkowicie ten pretekst do opowiedzenia historii, to byłaby ona znacznie bogatsza. Mogła być fantastyczna opowieść obyczajowa, a tak mamy- w sumie- fantastyczną opowieść obyczajową plus niepotrzebny element Cronenbergowski.

7/10

PAN T.

Reż: Marcin Krzyształowicz
© Propeller Film

Rok 1953. Tytułowy bohater grany przez Pawła Wilczaka nie próbuje już nawet odnaleźć się w sowieckiej rzeczywistości. Osoba będąca niegdyś sławnym pisarzem żyje w hotelu dla autorów, udzielając korepetycji i wskazówek różnym osobom, żyjąc tak jak rzeczywistość mu pozwala. Utrzymany w czarnobiałym tonie film Marcina Krzyształowicza świetnie odzwierciedla epokę, a aktorzy z Wilczakiem na czele dają doskonały popis swoich umiejętności. Jednakże fabule zabrakło odpowiedniego wyczucia tempa, przez co film niestety się dłuży. Ponadto element wizji głównej postaci jak i próba przypisania mu przez UB roli w planowaniu zamachu na Pałac Kultury wyraźnie napisane zostały na tzw. doczepkę, by jakoś popchnąć tę niezmierzającą w wyraźnym kierunku historię do przodu. Ciekawa, ale przestylizowana produkcja.

6/10

OFICER I SZPIEG (J’ACCUSE)

Reż: Roman Polański
© Guy Ferrandis, Légendaire, RP Productions, Gaumont, France 2 Cinéma, France 3 Cinéma, Eliseo Cinema, Rai Cinema

Roman Polański powraca ze swoją wersją afery Dreyfusa. I to jest właściwe określenie, ponieważ film niewiele ma wspólnego z faktami historycznymi. Dla niewtajemniczonych na przełomie XIX i XX wieku francuskim społeczeństwem wstrząsnęła sprawa kapitana Alfreda Dreyfusa, który skazany został za szpiegostwo. Niebawem wyszło na jaw, że dowody były wątpliwe, w związku z czym sprawa była rozpatrywana ponownie. Wybuchła afera, która podzieliła Francuzów, a która ostatecznie sprawiła, że Francja stała się zupełnie innym państwem. I to jest ogromne uproszczenie, aczkolwiek potrzebne, ponieważ z filmu nie dowiecie się nawet tego. Wg Polańskiego za niewinnością Dreyfusa opowiedziała się tylko garstka, a Francuzi w swoich reakcjach niczym nie ustępowali nazistom. Okrutnie uproszczona i szkodliwa wręcz wersja, która nie może obronić się nawet walorami artystycznymi, gdyż od tej strony film jest co najwyżej poprawny.

4/10

KOTY (CATS)

Reż: Tom Hooper
© Universal Pictures

Próba przeniesienia popularnego musicalu Andrew Lloyd Webera nie jest może aż tak zła, jak wynikało to z docierających zza oceanu opinii, jednak nie można ukryć faktu, że jest to film, którego istnienie w zaprezentowanej formie nie ma sensu. Efekty rażą niedociągnięciami. Ciała kotów często nie współgrają z twarzami aktorów czy pojawiają się nieścisłości w skali. Twórcy przenieśli musical (który w oryginale składa prawie wyłącznie z prezentacji poszczególnych kotów) praktycznie 1:1, przez co film jest najzwyczajniej nudny. Co więcej nawet muzycznie film się nie wyróżnia- choć utwory są chwytliwe, to wykonania juz niekoniecznie. Warto zatem film pominąć i obejrzeć nagranie ze spektaklu.

5/10