Adam McKay, twórca “The Big Short”, tym razem postanawia na swój charakterystyczny sposób rozliczyć się z administracją Georga W. Busha, obierając za cel z pozoru najmniej widoczną postać- wiceprezydenta Dicka Cheney’a. Czy obrana konwencja wpół zabawnej, wpół tragicznej fabuły z nieoczywistymi elementami komediowo-edukacyjnymi spełni się tym razem?
“The Big Short” (2015) był swego rodzaju fenomenem pośród wszystkich pozycji wyjaśniających kulisy kryzysu ekonomicznego z 2008 roku. Adam McKay wyreżyserował film, trzymając się określonego celu, czyli przedstawieniu wszystkich okoliczności tak, aby nie zanudzić na śmierć widza trudnymi ekonomicznymi terminami. I chociaż i tak się od nich roiło, to tłumaczone były w rozmaite, oryginalne i nierzadko zabawne sposoby. Zresztą możnaby tak powiedzieć o całym filmie, który dzięki tym trikom zdobył powszechne uznanie oraz Oscara za scenariusz adaptowany. Skoro formuła dramatu na sterydach udała się tak dobrze, to nie może dziwić fakt, że postanowiono wykorzystać ją raz jeszcze, tym razem do produkcji dotyczącej kulis dojścia do władzy Dicka Cheney’a, który w administracji Georga W. Busha pełnił funkcję wiceprezydenta. Czy zatem można mówić o odtwórczości? Na szczęście nie, choć z pewnymi zastrzeżeniami.

Owszem, formuła nie ma już tej samej świeżości, wiele trików nie ma tego samego efektu zaskoczenia, zwłaszcza zaraz po seansie “The Big Short”. Mimo wszystko w żaden sposób nie można uznać, że twórcy polecieli na autopilocie, bowiem znakomita większość uwag jest jak najbardziej trafna, żarty czy zabawy konwencją wciąż potrafią rozbawić, a ponadto doskonale zdawano sobie sprawę, w których momentach należy nieco przyhamować. Dzięki temu jest to kolejny obraz w dorobku McKay’a, który ma szansę dotrzeć do szerokiej publiki nie znającej nierzadko nudnych szczegółów zakulisowej polityki, który zachowuje zarazem świadomość powagi poruszanej tematyki. Niestety jednak wkradło się kilka drobnych kruczków, które sprawiają, że “Vice” nie jest na równi z “The Big Short”. Film ukazuje dość szeroki zakres biografii Cheney’a, zaczynający się w latach 60tych, a kończący się na schyłku kadencji Busha.

Twórcy w dosadny sposób zaznaczają na początku, że główna postać raczej była skryta i nie wiele o niej wiadomo, co w pewien sposób może tłumaczyć nieco wyrywkowy styl narracji. Mimo to nie rzadko podczas seansu ma się wrażenie, że pewne etapy zostały pominięte, a niektóre nie potrzebnie włączone do historii. Dość często można spotkać się również z opinią o widocznie jednostronnym podejściu do postaci i faktycznie nie sposób się z tym nie zgodzić. Jednakże obrana okołokomediowa konwencja w pewien sposób musiała wymusić takie a nie inne podejście. Zapewne można było zrobić to nieco inaczej, ale i tak trzeba twórcom przyznać, że nie wpadli w wir bezmyślnej nagonki. Pomimo tych wad “Vice” nadal jest filmem utrzymującym uwagę, co jest zasługą również aktorów, przede wszystkim Christiana Bale’a wiernie oddającego postać człowieka, który z ukrycia pociąga za sznurki, oraz Steve’a Carella, ponownie odnajdującego się w roli komediowo-dramatycznej.
“Vice” jest filmem, który niestety pozostaje w cieniu poprzedniego obrazu McKay’a. Po części jest to efekt wykorzystania podobnych metod, a po części wynika to z obrazu prezentowanej postaci. Mimo wszystko jest to pozycja, która dzięki swej przystępności z pewnością zainteresuje nie tylko miłośników kina politycznego.
7/10
Tytuł Oryginalny: Vice
Reżyser: Adam McKay
Rok Produkcji: 2018