„Toy Story” jest serią wyjątkową z wielu powodów. Jednym z pierwszych, które mogą przyjść do głowy, jest rewolucja, jaką wywołała pierwsza jej część. Była to bowiem pierwsza w historii animacja pełnometrażowa wykonana w całości techniką komputerową, otwierając przy tym nową erę, która tradycyjne metody zepchnęła na bok. Jest to również świetnie domknięta trylogia, która w przystępny sposób przybliża niełatwe zagadnienia związane z przemijaniem. Mimo wszystko twórcy ze stajni Pixara postanowili stworzyć kolejną odsłonę serii, co niekoniecznie spotkało się z dużym entuzjazmem.

Po pierwszych zwiastunach pojawiały się krytyczne głosy wyrażające zaniepokojenie tym, że zapowiada się kolejna opowieść według znanego w tej serii schematu. Jednak prawdziwy kształt mógł wyłonić się dopiero po premierze filmu, a to, co pojawiło się na ekranach, spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem. Z czego wynikła ta nagła zmiana? Przede wszystkim „Toy Story 4” wykorzystuje schemat „zaginięcie-poszukiwanie-powrót” tylko jako pretekst dla zupełnie innego doświadczenia. Przede wszystkim głównym motywem tego filmu jest już nie pogodzenie się z nadchodzącymi zmianami, co już z nowymi okolicznościami, a to wbrew pozorom bardzo duża różnica. Ponadto w budowaniu narracji bardzo pomaga świetnie wykorzystywany przez twórców sentymentalizm, który w tym przypadku nie służy jedynie za tani wabik, ponieważ wyraźnie czuć tutaj prawdziwe echa poprzednich części.

Wyjątkowo dobrze działa tu również humor. W filmach Pixara nigdy nie było go za mało, ale zazwyczaj był on dość zachowawczy. W „Toy Story 4” twórcy pozwolili sobie jadnak na coś zdecydowanie bardziej intensywnego, wręcz szalonego. Mówiąc wprost wierni fani studia mogą (w pozytywny sposób) być wstrząśnięci. Z innych pozytywów można wymienić też w pewnym sensie antagonistkę. Twórcy poszli z duchem czasu, ponieważ jej rola nie ogranicza się jedynie do pozostania „tym do pokonania”. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to film bez przeciwnika, choć pierwsze sceny raczej mu zaprzeczają. O samej animacji nie trzeba za dużo pisać, Pixar za każdym razem wyznacza nowe standardy, i w tym przypadku nie jest inaczej. Jeżeli można doszukać się jakiegoś zgrzytu, to główne przesłanie o poszukiwaniu własnej drogi niekoniecznie dobrze koresponduje z postacią Sztućka, ale to już można potraktować, jako czepianie się szczegółów.
Można by spytać, dlaczego tak mało w tej recenzji jest szczegółów dotyczących samych postaci Chudego, Buzza, Sztućka, itd. „Toy Story 4” jest filmem doskonale wykorzystującym swój potencjał, który pokazuje, że po każdym zwieńczeniu jakiejś historii zawsze coś jest. Ale to już warto odkryć samemu, a każdy szczegółowszy opis może tylko odebrać wrażenia, jakie twórcy zafundowali widzom. Dlatego też nie warto sugerować się samymi zwiastunami i wyjść bez obaw na najbliższy seans, bo ten film jest tego wart.
8/10
Tytuł Oryginalny: Toy Story 4
Reżyseria: Josh Cooley
Rok Produkcji: 2019