W tym wydaniu “Szybkich Recenzji” omówię cztery lutowe pozycje.
KŁAMSTEWKO (The Farewell)
Reż. Lulu Wang

Film Lulu Wang jest cudowny pod wieloma względami. Mimo wszystko jego sukces można sprowadzić do jednego- fabuła nie oskarża ani nie ocenia nikogo. Choć mogłoby się wydawać, że teoretycznie prosta historia o kłamstwie będzie do tego sprowadzona, to twórcy nie tylko omijają uproszczenia szerokim łukiem, ale też wprowadzają w zaskakująco prosty sposób ważne filozoficzne zagadnienia. W tym filmie bowiem nie tylko rozważa się problem dotyczący słuszności okłamania nieuleczalnie chorej osoby po to, by mogła w spokoju przeżyć ostatnie chwile, ale też wprowadza się podstawy różnic między działaniem modelu wschodniego i zachodniego społeczeństwa, z jego zaletami i przywarami.
Ale żeby nie wyszło, że „Kłamstewko” jest trudnym filmem dla wybranych, to jest to przede wszystkim ciepła rodzinna opowieść, w której nie brakuje celnego humoru, odwołującego się do znanych chyba wszystkim zdarzeń z rodzinnych zjazdów. Awkwafina doskonale zagrała postać łączącą ukazane tu dwa światy, a jej filmowa babcia jest osobą, z którą każdy chciałby się poznać.
8/10
TOMMASO
Reż. Abel Ferrara

Ferrara stworzył film, który chciałoby się jakoś określić w prosty sposób, ale dosłownie się nie da. Nie jest to film pretensjonalny gdyż pomimo chwytów związanych z umieszczaniem wyszukanych cytatów czy epizodycznych złości głównej postaci (w tej roli Willem Dafoe), zbyt słabo jest nakreślony główny problem tego dzieła. Nie jest to film artystyczny, ponieważ ujęcia z jednej kamery trzymanej w ręku, to już za mało w tych czasach, aby otrzymać ten przydomek. Jedynym określeniem, które najlepiej pasowałoby do „Tommaso”, to cykliczny, bowiem fabuła przedstawiona jest za pomocą prostego schematu- Tommaso jest gdzieś w mieście, potem jest w domu, potem na spotkaniu AA, i tak do końca.
Ferrara chciał przedstawić postać podstarzałego artysty, który nie tylko traci powoli głos (tzn. na początku filmu dużo mówi, z czasem coraz mniej), ale też nie radzi sobie w życiu rodzinnym. Niestety całość nie dąży do niczego, brakuje wspólnej konkluzji, która przedstawiałaby coś więcej, niż utratę głosu. W konsekwencji „Tommaso” jest trudnym filmem o niczym, choć przyznać trzeba, że bynajmniej nie nudnym. Jednak są też dużo ciekawsze ukazania Rzymu w historii kina, aby polecać z tego powodu tę pozycję.
5/10
DŻENTELMENI (The Gentlemen)
Reż. Guy Ritchie

Guy Ritchie wraca do korzeni, przedstawiając wielowątkową komedię kryminalną z niecodziennym montażem. Choć mogłoby się wydawać, że jest to powrót do kultowego „Przekrętu”, to „Dżentelmeni” wyraźnie odstają choćby od „Kryptonimu U.N.C.L.E.”. Wątków aż tak dużo nie ma, pod względem gry montażowej jest całkiem spokojnie, a sama intryga też wielce nie angażuje. Mimo wszystko jest to pierwszy od „Króla Artura” film, który dostarcza czystej i dobrze zaplanowanej, lecz mocno odtwórczej rozrywki. Fani Ritchiego oraz pozostali widzowie powinni być zadowoleni, a raczej wątpię, że ten film będzie wspominany jako sztandarowy przykład tego twórcy.
7/10
ZEW KRWI (Call of the Wild)
Reż. Chris Sanders

„Alfa” na szczęście to nie jest (a był to film tak zły, że zapomniałem go ująć w Najgorszych Filmach 2018). Jednak tylko tyle mogę powiedzieć dobrego o najnowszej adaptacji powieści Londona, bowiem podjęto tu szereg decyzji realizacyjnych, które nie tylko nie mają sensu, ale tez psują widowisko. Najważniejszą z nich są generowane komputerowo zwierzęta (poza kilkoma wyjątkami tylko ludzie są tu prawdziwi), których reakcje są mocno przejaskrawione nawet jak na standardy kina familijnego. Sama opowieść, a przynajmniej pierwsza połowa, nie jest zła, jednak później można odnieść wrażenie, że twórcy nie mieli już pomysłu na pociągnięcie fabuły, a do dyspozycji pozostała im ponad połowa czasu. Dodatkowo postać grana przez Harrisona Forda wprowadza niezamierzony wątek humorystyczny związany z teleportacjami. Film został zmontowany tak, że trudno nie odnieść wrażenia, że pojawia się zawsze kilka razy szybciej przed innymi. Mimo wszystko jest to nadal nieszkodliwy prosty film, który cierpi głównie realizacyjnie, niż fabularnie.
6/10