MAŁE KOBIETKI (Little Woman)

Reż. Greta Gerwig
© CTMG Inc.

„Małe kobietki” to już drugi film Grety Gerwig, która przed dwoma laty zadebiutowała wspaniałym „Lady Bird”. Ekranizacja powieści L.M. Alcott tylko udowadnia, że jest ona uzdolnioną reżyserką. Fabuła toczy się w drugiej połowie XIX wieku i przedstawia losy czterech sióstr March, w perspektywie siedmiu lat ich życia. Jo (Saoirse Ronan) pragnie być pisarką, Meg (Emma Watson) widzi siebie jako damę, Amy (Florence Pugh) chciałaby dorównać Meg i Jo, a Beth (Eliza Scanlen) trzyma się nieco z tyłu, choć jest uzdolniona muzycznie. Mimo tego, iż życie nierzadko wystawia je na próby, weryfikując ich marzenia, oraz zdarzają się między nimi niesnaski, to wciąż pozostają ze sobą zżyte.

Między postaciami istnieje rzeczywista chemia i jest to w dużej mierze zasługa aktorek, ale też Grety Gerwig. Film, pomimo życiowych problemów postaci, w odbiorze pozostaje lekki i niezwykle nastraja optymistycznie. Jedyną wadą, z jaką może zmierzyć się widz, jest konstrukcja czasowa. Losy bohaterek są przeplatane retrospekcjami, co jest zauważalne, ale czasami przejścia między scenami są bardzo subtelne, co może chwilowo wprowadzić w zakłopotanie. „Małe kobietki” pozostają jednak fantastycznym seansem, który może i jest głównie kierowany do żeńskiej widowni, ale można z czystym sumieniem polecić każdemu.

8/10

NIEOSZLIFOWANE DIAMENTY (Uncut Gems)

Reż. Benny Safdie, Josh Safdie
© A24

Howard (Adam Sandler) poprzez zamiłowanie do obstawiania zakładów wpada nie tylko w długi, ale też w rosnącą sieć zobowiązań, z której coraz trudniej jest się wydostać, mimo że prowadzi dość znany sklep jubilerski w Nowym Jorku. Szansą na wyplątanie się z zawiłej sytuacji i wyjście na prostą ma być dostarczony właśnie rzadki opal, za który może otrzymać pokaźną sumę na aukcji. Sprawa komplikuje się jednak nieco bardziej, gdy znany koszykarz (w tej roli Kevin Garnett jako on sam) zechce kupić owy minerał.

Wspólna produkcja studia A24 i Netflixa jest filmem, który ciężko mi ocenić jednoznacznie, mimo że wiele elementów dobrze się zgrało. Adam Sandler jest tu wyjątkowy, a jego nieprzyjemna postać angażuje i nawet sprawia chęć kibicowania jej. Zawiła sieć zobowiązań głównego bohatera do samego końca się nakręca i zaskakuje, a występ Garnetta i The Weekend to tylko dodatkowe smaczki uatrakcyjniające ten film. Nie mogło jednak być idealnie, ponieważ ta, na pierwszy rzut oka, komedia pomyłek i groteski ma jedną istotną wadę.

Twórcy poszli o jedną decyzję artystyczną za daleko, w wyniku czego dźwięk w tym filmie jest więcej niż irytujący. „Nieoszlifowane diamenty” nieprzerwanie dostarczają cierpienia, jeśli nie przez podbite wieloosobowe kłótnie, to przez muzykę w stylu retrogamingowym (która notabene sama w sobie nie jest przykra). Film to tortura dźwiękowa, przez którą ciężko przejść, dlatego polecić mogę tylko przygotowanym i wypoczętym. Wówczas istnieje szansa na docenienie tego całkiem dobrego filmu.

7/10