Nie jest wielką tajemnicą fakt, że każdy film, który nie wchodzi w skład żadnej sagi, należy oceniać niezależnie, bez porównań do innego tytułu o podobnej treści. W przypadku “Rocketmana” ciężko jest nie odnieść się do mającego około pół roku temu premierę “Bohemian Rhapsody”, i to z kilku powodów. Oba filmy przedstawiają historie ważnych ikon muzyki, obie historie oparte są na faktach i w obu przypadkach nie jest tajmnicą, że owe ikony słyną z ekstrawagancji na wielu płaszczyznach. O wadach “Bohemian Rhaspody” była już mowa w recenzji tego filmu, tu jedynie pojawią się skromne porównania, ponieważ czas dać głos Eltonowi Johnowi.

“Rocketman” nie jest może filmem wybitnym, ale zaskakująco dobrze działa na wielu płaszczyznach, a przede wszystkim pomogła mu musicalowa konwencja. Twórcy postanowili opowiedzieć o emocjach Eltona przy użyciu jego własnych utworów, w odróżnieniu jednak od “Bohemian…” nie zatrzymano się jedynie na odtworzeniu klipów. Zastosowano tu oryginalną aranżację, w której tekst śpiewany jest przez aktorów obecnych w danej scenie. Mówiąc wprost, musical jest tu widowiskowy i chwytliwy, nadając utworom Eltona świeżości. Jednak nawet ze świetną aranżacją film nie udałby się tak dobrze, gdyby nie główny bohater widowiska.
Taron Egerton nie miał do tej pory zbyt wielu okazji na pokazanie skali swoich umiejętności (“Kingsman”, “Robin Hood: Początek”). Po “Rocketman” nie ma jednak żadnych wątpliwości, że są one duże i z pewnością jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy. Doskonale przedstawił zmianę osobowości Reginalda Dwighta w Eltona Johna, przejście z nieco wycofanego człowieka w ekstrawaganckiego gwiazdora, co dodało wiarygodności produkcji. Twórcy nie obawiali się ukazać mroczniejszych aspektów życia Eltona, w odróżnieniu od “innego” filmu. Zrobiono to jednak z klasą, konsekwetnie realizując obraną konwencję i udawadniając przy tym, że jest to możliwe w kinie dla masowego odbioru.

O ile nie obawiano się kontrowersyjnych elementów w biografii Eltona, tak niestety wyraźne są pewne skróty w niektórych wątkach. Jest to zrozumiały kompromis między metrażem a ilością materiału, jednak nie brakuje tu scen, które proszą wręcz o rozszerzenie. Nie wchodząc w zbędne wyliczanie można twórcom dać plus za chęć umieszczenia danych wątków, jednak w obranej przez nich konwencji lepiej byłoby nawet zrezygnować z nich na rzecz rozszerzenia tych głównych. Ponadto przedstawienie postaci Johna Reida jako antagonisty tej historii jest niestety nieco przejaskrawione. Mimo to “Rocketman” nadal jest świetną biografią pewnego etapu życia Eltona Johna, która nie tylko oferuje świetne adaptacje musicalowe jego utworów, ale też stara się ukazać jego osobowość w możliwie jak najuczciwszy sposób. Obraz nie bez wad, ale też nie bazujący tylko i wyłącznie na chwytliwych utworach i teledyskach.
7/10
Tytuł Otyginalny: Rocketman
Reżyseria: Dexter Fletcher
Rok Produkcji: 2019