Już niedługo na ekranach kin pojawi się druga część adaptacji bestselerowej powieści Stephena Kinga, czyli „To: Rozdział 2” Tymczasem stwierdziłem, że warto na chwilę cofnąć się o dwa lata, by przypomnieć sobie, dlaczego można uznać ją za wyczekiwaną. Zanim zacznę, przyznam się bez bicia, że z książkami Kinga, delikatnie mówiąc, jestem trochę do tyłu. Tak, nie przeczytałem żadnej pozycji autora uznanego za geniusza powieści grozy (nie można w końcu przeczytać absolutnie wszystkiego). Nie mam osobiście żadnych uprzedzeń co do tego typu powieści, po prostu jeszcze nie nadeszła pora, bym z przyjemnością do niej zasiadł. Tymczasem moje opinie na temat adaptacji pozbawione są elementu zgodności klimatu lub duszy między filmem a powieścią. 

© Warner Bros. Entertainment Inc.

O ile powieści Kinga znalazły ogromną rzeszę fanów, tak z ich adaptacjami bywało różnie… z przechyłem na tę gorszą stronę. Udane przykłady można wyliczyć w najlepszym wypadku na palcach obu rąk. Sam 2017 rok daje najlepszy przykład tej ciemniejszej strony, gdyż miesiąc przed premierą „To” na ekranach kin pojawiła się „Mroczna Wieża”, która z kilkutomowej sagi wycisnęła półtoragodzinny amalgamat całkowitego niezrozumienia tematu z ubogą próbą kupienia wiernych fanów uniwersum Kinga licznymi odniesieniami w sumie do niewiadomo czego.Nic więc dziwnego, że fani wyczekiwali porządnego kina, albo chociaż takiego, które można określić mianem dobrego. I po ogromnym rozczarowaniu „Mroczną Wieżą” nadeszło… „To”.

W skrócie- akcja toczy się w miasteczku Derry w stanie Main, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach dzieci przepadają bez śladu. Wśród nich znajduje się kilkuletni Georgie. Jego nastoletni brat- Bill (Jaeden Lieberher)- próbując wyjaśnić tajemnicę, musi wraz z przyjaciółmi stanąć na drodze niebezpieczeństwu, które stanowi postać ukazująca się głównie jako klaun Pennywise (Bill Skarsgård). „To” jest już drugą próbą podejścia do tej powieści (w 1990 roku pojawił się miniserial pod tym samym tytułem z Timem Curry’m w roli Pennywise’a). O ile serial pasował raczej do wspomnianej wcześniej większej grupy, tak film jest bardzo przyzwoity, ale też bez przesady.

© Warner Bros. Entertainment Inc.

Szczególnie dobrze oceniono pracę aktorów dziecięcych i trudno się temu dziwić. Każda z postaci ma swój wyraźny charakter, a przede wszystkim wypada realistycznie. Cała ekipa protagonistów doskonale ze sobą współgra i angażuje w historię, podobnie jak sam Pennywise. Tim Curry w serialu mniej pozwolił sobie na szaleństwo, głównie grożąc bohaterom, Skarsgård natomiast jest po prostu szalony, cierpliwie wyczekując na odpowiednią chwilę. Film w odróżnieniu od serialu podchodzi też swoich bohaterów bardziej indywidualnie, nie traktując ich wyłącznie jako całość. Ponadto twórcy filmu nieco złagodzili nieprzyjazność otoczenia. Role dorosłych zmarginalizowano do wymaganego minimum, i choć nadal można uznać ich za uosobienie zła, to w przeciwieństwie do serialu mogą wydać się całkiem normalni. Ta decyzja pomogła w budowie samego klimatu, który nie opiera się tylko i wyłącznie na tanich chwytach i hiperbolizmie zachowań postaci na planie.

Zwiększona indywidualność głównych bohaterów ma jeszcze jedną zaletę- praktycznie każda z nich musi zmagać się ze swoim własnym strachem. Niektóre z nich wkraczają na dość odważne pola, jak na tego typu kino. Innymi słowy- „To” próbuje wyciągać coś więcej z bogatego materiału źródłowego, nie traktując przy tym widza tylko w kategoriach komercyjnych. To wszystko zapewne miało duży wpływ na bardzo pozytywny odbiór, ale czy jest to film ważny albo przełomowy dla gatunku? Z tym raczej można polemizować, ponieważ pomimo licznych zalet „To” jest mimo wszystko dosyć klasycznym obrazem. Może to wydawać się sprzeczne z wcześniejszymi zdaniami, jednak po szerszym spojrzeniu na to, jak wygląda kino grozy obecnie, „To” zdaje się być świetnie zrealizowanym projektem według starej szkoły. Bynajmniej nie uważam tego za wadę, uważam tylko, że jest to po prostu przyzwoity film.

© Warner Bros. Entertainment Inc.

Podsumowując, twórcy „To” potrafili zrobić… to, czego brakowało w wielu innych adaptacjach powieści Kinga. Stworzono ciekawych ekranowych bohaterów, wygładzono przesadzone elementy cech innych postaci (co często wykorzystywano w innych przykładach jako główny element budowania grozy), a przede wszystkim zadbano o odpowiednie tempo i budowę klimatu. Choć nie jest to film wykraczający poza swój gatunek, to nie można nie zauważyć starań twórców. Ciekawe tylko, czy druga i ostatnia zarazem część utrzyma to samo tempo.

Tytuł Oryginalny: It

Reżyseria: Andy Muschietti

Rok Produkcji: 2017