Od premiery “Avengers: Koniec Gry” minął już ponad miesiąc. W tym czasie już nie jedno przemyślenie, omówienie, teoria, itp. przewinęło się na forach, YouTubie czy po prostu w zamkniętych grupach, dlatego prawdopodobnie nie pojawi się tu nic odkrywczego, ale z drugiej strony miesiąc to dość długi czas, żeby przemyśleć różne wątki czy kontrowersje. Ponadto w międzyczasie pojawił się spoilerowy względem ostatniej części Avengers zwiastun, który dał inne światło na niektóre rozwiązania fabuarne, dlatego tym bardziej warto jeszcze raz przyjrzeć się temu tytułowi. Zanim jednak rozpocznę, chcę raz jeszcze zaznaczyć, że od następnego akapitu będą spoilery, tak więc jeżeli jesteś w tej mniejszości, która nie widziała jeszcze “Avengers: Koniec Gry”, to jest to dobry moment by przestać czytać ten tekst, nadrobić film i wrócić tu nieco później.
Wstępnie
Jak wspomniałem w recenzji, bardzo spodobało mi się to, że treść filmu znacznie różniła się od tego, co zapowiadały zwiastuny czy ogólnie budowana otoczka. Jeszcze przed seansem najbardziej obawiałem sie tego, że całość będzie zmierzać do kolejnego starcia, tylko z Captain Marvel. I poniekąd tak jest, ale trochę inaczej. Zapowiadany film kończy się bowiem w ciągu ok. 20 minut, kiedy to Thanos ginie od ciosu Thora (zgrabne nawiązanie do Infinity War), a kamienie nieskończoności zostały zniszczone. Wówczas wszelkie przewidywania odeszły na bok, a nam pozostało niepewnie oczekiwać na to, co przygotowali bracia Russo. A przygotowali kolejne trzęsienie ziemi, kiedy okazało się, że dalszy ciąg filmu będzie toczyć się pięć lat po wydarzeniach z Infinity War. Zabieg świetny, ale troszkę niewykorzystany z prostego powodu. Mianowicie zabrakło lepszego ukazania post-thanosowskiej rzeczywistości.
Oczywiście, jest to film rozrywkowy i nie oczekuję mrocznego dramatu (którego i tak jest tu zaskakujaco dużo), ale parę dodatkowych minut kosztem innych dłużyzn poprawiłoby odbiór. Mimo to klimat utrzymujący się aż do pojawienia się Ant-Mana dobrze zarysował beznadziejność sytuacji. A skoro o Ant-Manie mowa, to wreszcie miał większy wkład w historię MCU jako całości, ponieważ do tej pory poza udziałem w “Civil War” był raczej na uboczu. Co prawda można to samo powiedzieć o “Strażnikach Galaktyki”, ale oni w krótkim czasie wyrobili sobie na tyle silną markę, by bez problemu radzić sobie nieco poza tym światem, a Ant-Man mimo wszystko był trochę na doczepkę. Poza tym cała kwantowa otoczka ze zmnianami rozmiarów dała w efekcie prostą drogę do wytrychu, jakim okazały się…
Podróż w czasie, a raczej między wymiarami
W bardzo dosadny sposób odcięto się od wizji podróży w czasie ukazanej choćby w “Powrocie do przyszłości”. W zasadzie należałoby powiedzieć, że działanie tego zjawiska jest w rzeczywistości podróżą między wymiarami. Innymi słowy, zmieniona została nie ogólna linia czasu, a pewien wymiar. W ten sposób zmiany poczynione w alternatywnej przeszłości nie przekładały się na teraźniejszość. Z jednej strony otworzony został temat multiwersum, z drugiej jednak wprowadzone zostały pewne nieścisłości. Głównie chodzi mi o działanie kamienia czasu, które w pełnej krasie można było ujrzeć w “Doctorze Strange’u”. Skoro zmiana w “przeszłości” nie wpływa na teraźniejszość, to na jakiej zasadzie został pokonany Dormammu? Duży rozgłos miało również zakończenie ze “starym” Stevem Rogersem, które zgodnie z mechaniką podróży nie miało prawa się wydarzyć. Biorąc pod uwagę inny czynnik zakończenie to nie jest zasadniczo błędem, o czym powiem trochę później, a nie ulega wątpliwości to, że temat międzywymiarowej podróży wprowadził niestety trochę chaosu.
Jednakże poza paroma nieścisłościami twórcy ogólnie poradzili sobie z tym niełatwym wątkiem. Przede wszystkim wzięto pod uwagę to, że nie można było cofnąć pięciu lat postthanosowskiej epoki. Jakie będą tego skutki, dowiemy się dopiero w nadchodzących produkcjach, ale przynajmniej oszczędzono leniwie napisanego finału, w którym wszystko wraca do normy. Miedzy innymi tego obawiałem się przed seansem, że budowany od ponad dekady finał po prostu przywróci status quo. Teraz przynajmniej znów można czekać na przyszłe filmy, ponieważ twórcy zaznaczyli już kilka ciekawych tropów.
Drugi akt
Nie ma co ukrywać, drugi akt pomimo świetnych nawiązań i ciekawie zrealizowanej koncepcji heist movie miał dłużyzny, co do których większość jest zgodna. Na pytanie, które sceny można było wyciąć, prawdopodobnie każdy odpowie inaczej, dlatego podam swoje trzy typy najmniej potrzebnych ujęć.
- Alternatywny Loki zdołał skraść kamień przestrzeni. Na pewno będzie to miało konsekwencje w przyszłości MCU, ale w “Końcu Gry” doprowadziło do sytuacji, że należało cofąć się w czasie raz jeszcze, by wykraść zarówno inny kamień przestrzeni, jak i dodatkowe cząsteczki Pyma umożliwiające powrót. Sam wątek spotkania Tony’ego Starka z ojcem jeszcze się bronił, ale Steve Rogers spotkał się z Peggy chyba tylko po to, by nie stał bezczynnie.
- Trochę kontrowersyjnie, ale sekwencja na Vormirze, gdzie Hawkeye z Natashą walczą ze sobą o poświęcenie się dla kamienia duszy wyszło nieco bez dramatyzmu. Wiadomo było, że ktoś musi się poświęcić, ale w przedstawionej formie te kilka minut nie wniosły niczego poza zgonem postaci, która dotychczas nie miała okazji rozwinąć się na tyle, by jej odejście miało ładunek emocjonalny.
- W wątku kradzieży kamienia rzeczywistości z Asgardu wyraźnie zabrakło dynamiki między Thorem a Rocketem. Ponadto ponowne spotkanie Thora z matką sprowadzone zostało do generycznej motywacyjnej gadki i (dobrego) żartu o sałatce. Zupełnie nie wykorzystany potencjał.
Jak mówiłem, w tym temacie każdy zapewne ma swoje zdanie. Mimo to udało się udźwignąć ciężar podsumowania dekady na tyle dobrze, że czuć tu wagę sytuacji oraz minionych lat, a to było akurat najważniejsze.
Finał i jego konsekwencje
Sam finał robi ogromne wrażenie swoim rozmachem. Thanos zostaje pokonany, a Tony Stark żegna się w godny sposób. Skończyła się tzw. “Infitnity Saga”, ale otwarte zostały drzwi dla nowych wątków. Moim zdaniem najlepiej zapowiadają się “Asgardians of the Galaxy”. Thor w tym filmie jest rewelacyjną postacią. Z jendej strony jego dramat jest zrozumiały, biorąc pod uwagę to, ile stracił, z drugiej zaś przemiana z osiłka z młotem w Lebowskiego poprowadzona została perfekcyjnie. Już w ” Infinity War” Thor świetnie wypadł w duecie z Rocketem, dlatego mam nadzieję, że nadchodząca trzecia część “Strażników Galaktyki” udźwignie moje oczekiwania. Największe konsekwencje wiążą się jednak z wprowadzeniem multiwersum. I tu trzeba poruszyć też temat spoilerowego zwiastuna “Spider-Man: Far From Home”, z którego wynika, że akcja z drugiego aktu “Końca Gry” spowodowała, że do znanego świata przedostały się postaci z innych wymiarów. Czego zatem można się spodziewać? Moim zdaniem przede wszystkim Lokiego, tyle że innego.
Znany nam Loki, który przez ostatnie lata mocno się zmienił, zginął i wbrew oczekiwaniom nie został ożywiony. Jednakże nie bez powodu twórcy zaznaczyli, że Lokiemu udało się wykraść kamień przestrzeni i zniknąć, by już więcej nie pojawić się czwartej części Avengers. Jeżeli powróci, to z pewnością nie będzie można oczekiwać niczego dobrego, ponieważ ten alternatywny Loki jest tym samym oszustem z pierwszych Avengers. Można być przynajmniej pewnym, że alternatywny Thanos go nie wykorzysta, ponieważ został zgładzony. W obliczu zwastuna “Far From Home” pojawienie się starego Steve’a Rogersa również nie musi być błędem, ponieważ może to być alternatywny Steve. Tak, szlak myślowy uzasadniający ten wątek jest przekombinowany, ale być może w następnych filmach zostanie to wyjaśnione.
Z jeszcze innej strony należy zadać sobie również pytanie, jak dalej potoczy się rozwój MCU? Nowa platforma Disneya ma zapowiedziane seriale będące częścią uniwersum. Czy będą one jedynie uzupełnieniem, czy ich oglądanie stanie się obowiązkowe dla zrozumienia przyszłych filmów? Już teraz poszczególne produkcje przestały mieć typowy charakter, stając się czymś w rodzaju odcinków serialu, zatem te pytania nie są bezpodstawne.
“Avengers: Koniec Gry” bez względu na wady i zalety jest filmem ogromnym, który udźwignął swoje zadanie. Nie tylko zamknął dotychczasowe wątki, ale otworzył też drogę dla nowych produkcji. Czy będą równie dobrze zapamiętane oraz rozwiną uniwersum w dobrym kierunku, dopiero się okaże. Póki co mamy doczynienia z świetnie zamkniętą opowieścią, która na długo pozostanie w pamięci.