Jeszcze nie tak całkiem dawno temu, kiedy w produkcji były jednocześnie dwie adaptacje „Księgi Dżungli”, wydawać się mogło, że to właśnie wersja Andy’ego Serkisa będzie tą nieco bliższą pierwowzorowi Kiplinga. Kiedy jednak „Mowgli” ostatecznie ujrzał światło dzienne, jasne było już, że na taki film przyjdzie jeszcze poczekać.

© 2018 Warner Bros. Entertainment Inc.

Absolutnie nie mam nic przeciwko wprowadzaniu zmian, które pomagają w przełożeniu języka książki na filmowy lub które wprowadzają nowe, ciekawe lub urozmaicające elementy. W tym przypadku jednak owe zmiany nie tylko oddalają fabułę od pierwowzoru, ale przede wszystkim nie mają żadnego większego sensu, niż wprowadzenie „poważniejszego” tonu. Przede wszystkim owa powaga znajduje się na mniej więcej podobnym poziomie, co niesławny już „Batman V Superman” z 2016 roku, tzn. nieświadomej parodii. Ponadto powstały film przepełniony jest nie tyle dziurami fabularnymi, co niejasnościami. Niezrozumiałe są nie tylko motywacje postaci pobocznych, ale również zachowania postaci na pierwszym planie. Ich działania bardziej wynikają z potrzeby wprowadzenia dramatyzmu, aniżeli podyktowane są choćby „dobrem ogółu”, i to niestety wyraźnie widać. Co więcej, same „prawa” (zwrot „księga dżungli” nie pojawia się ani razu) zdają się być stworzone jedynie po to, by utrudniać życie Mowgliemu, co niemalże zaprzecza sensowi istnienia tej produkcji.

Owe prawa w literackim pierwowzorze w prosty i przystępny sposób niejako tłumaczyły pewne prawidłowości przyrody, same w sobie były głównym bohaterem, a fizyczne postaci służyły m.in. ukazani różnic między światem ludzi a zwierząt. Disneyowskie wersje również po macoszemu potraktowały to zagadnienie, ale przynajmniej zastąpiły je innymi, sensownymi elementami. Tu natomiast nie można nawet zwrócić większej uwagi na postaci. W najlepszym przypadku są nijakie, kierują się niejasnymi lub prostymi pobudkami, w najgorszym zaś odpychają (i nie mowa tu o złoczyńcach). Na dodatek design zwierząt jest po prostu brzydki- są one nienaturalne, mają źle dobrane proporcje (szczególnie Shere Khan), a próba zbliżenia kształtu głowy do użyczających im głosu aktorów tylko dopełniła wątpliwe dzieło. O samej historii również ciężko powiedzieć coś więcej. Mowgli nie przechodzi żadnej rozwijającej go drogi, a jedynym jego celem jest powrót do dżungli, mimo że dosłownie wszystko próbuje przekonać go, żeby wrócił do ludzi. W innym, lepiej stworzonym dziele można by podciągnąć ten wątek pod tragizm postaci, nigdzie nie jest u siebie, tu natomiast twórcy nie zauważyli, jaką bombę fabularną przypadkowo stworzyli.

© 2018 Warner Bros. Entertainment Inc.

„Mowgli” to w pewnym sensie dziecko pewnej epoki, w której powszechnie znanym historiom próbowano dodać powagi. Tak samo jednak, jak w przypadku DCU nie dało to dobrego efektu, tak i tu skończyło się jedynie na niedojrzałym wyobrażeniu konwencji. Miała być równowaga dla Disneya, a w konsekwencji powstał film o niczym, pozbawiony postaci, wyglądu, a przede wszystkim magii oryginału.

5/10

Tytuł Oryginalny: Mowgli: Legend Of The Jungle

Reżyser: Andy Serkis

Rok Produkcji: 2018