Choć twórczość Stephena Kinga nierzadko przenoszona jest na ekrany kin, to w ostatnim czasie nagromadziło się wyjątkowo dużo wysokobudżetowych adaptacji. Od słabej „Mrocznej Wieży”, po udaną dwuczęściową odsłonę „To” i cienki „Smętarz dla zwierzaków” nadeszła pora na pozycję mierzącą bardzo wysoko. Fakt, że powieść „Doktor Sen” kontynuuje losy dorosłego Danny’ego, kluczowej postaci „Lśnienia”, to jedno, ale wyprodukowanie filmu jako bezpośrednią kontynuację dzieła Stanley’a Kubricka, to już nie lada wyzwanie.

Za reżyserię tego filmu odpowiadał Mike Flanagan- autor choćby zeszłorocznego Netflixowego serialu „Nawiedzony dom na wzgórzu”, charakteryzującego się ciekawie prowadzoną historią postaci. Flanagan odnalazł się równie dobrze na planie „Doktora…”, bowiem wbrew wstępnym obawom film radzi sobie całkiem dobrze.”Doktor Sen” posiada do pewnego stopnia własną tożsamość, dzięki której nie jest to tani projekt żerujący na sławie „Lśnienia”. Nie jest to też pełnoprawne kino grozy, bowiem twórcy obrali konwencję thrillera, nastawionego na rozwiązanie śmiertelnego zagrożenia, jakim jest żerująca na lśniących grupa zwana „Prawdziwym węzłem”.

Jednakże nie mogło zabraknąć odwołań do filmu Kubricka, i szczerze mówiąc głównie przez nie „Doktor Sen” nie jest do końca filmem udanym. Choć nie czuć tu taniości, to nie można oprzeć się wrażeniu, że rekonstrukcje słynnych scen umieszczono głównie po to, by wywołać pewien rodzaj niepotrzebnej nostalgii. Co gorsza, w tych sekwencjach nie widać również swobody twórczej, której nie żałował nawet Spielberg (efektem czego powstała jedyna warta uwagi sekwencja w „Ready Player One”). Gdyby zmniejszyć rolę tych odwołań, „Doktor Sen” zdecydowanie wypadłby lepiej, gdyż jest to projekt stworzony z pomysłem, dobrą grą aktorską oraz angażującą fabułą.

Choć nawiązania do „Lśnienia” Kubricka przerosły twórców, to w ogólnej ocenie „Doktor Sen” nie jest złym filmem. Jak wspomniałem, gra aktorska (zwłaszcza duet Ewan McGregor i Kyliegh Curran oraz Rebecca Ferguson jako główny antagonista) stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, pojawia się kilka ciekawie wyreżyserowanych scen, akcja pomimo dwóch i pół godziny metrażu nie nuży, a przede wszystkim widać, że próbowano stworzyć coś więcej niż pustą laurkę do mnożenia zysków. Może nie wyszło idealnie, ale przynajmniej na poziomie. Fani thrillerów z elementami grozy powinni być zadowoleni.
7/10
Tytuł Oryginalny: Doctor Sleep
Reżyseria: Mike Flanagan
Rok Produkcji: 2019